1
2
previous arrow
next arrow

Krzysztof Janik -najmłodszy organista w Polsce. Osobowości z powiatu kłobuckiego

Krzysztof Janik to 16-latek z Wilczej Góry w gminie Przystajń. Absolwent Szkoły Podstawowej w Borze Zajacińskim, dziś uczeń Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Częstochowie, a co tydzień – organista podczas porannych mszy świętych w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Ługach Radłach.

Mimo młodego wieku zaistniałeś już w mediach. Przedstawiano cię tam jako najmłodszego organistę kościelnego w Polsce. Czy znasz kogoś jeszcze, kto zajmuje się tym w tak młodym wieku?

Osobiście nie znam. Gdzieś w internecie czytałem o podobnych przypadkach. Mój wujek też zaczynał, gdy był w takim młodym wieku. Dzisiaj wujek jest organistą w Przedmościu koło Praszki.

Dziś masz 16 lat, ale w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Ługach Radłach zacząłeś grać na organach podczas mszy, gdy miałeś lat 9. Jak to w ogóle możliwe? Jak to się zaczęło?

Tak, miałem wtedy 9 lat. Zaczęło się od tego, że na początku dostałem takie… nie wiem, jak to nazwać, może: organy zabawkowe. Gdy wracałem z kościoła, to usłyszaną tam melodię odtwarzałem w domu ze słuchu. Na tych organach. Potem pani Aleksandra Kierat, organistka w kościele w Ługach Radłach, zobaczyła, że to potrafię i uznała, że mam talent. No i zaczęła mnie uczyć. Dużo mnie nauczyła. A później, dzięki życzliwości księdza proboszcza Jana Władysława Koźmina, który się na to zgodził, mogłem zagrać podczas mszy świętej. I tak się to zaczęło. Gram od tamtej pory co niedzielę.

Czy pamiętasz, co to było za pierwszym razem? Bo chyba nie pełna msza tylko fragment?

Nie, to już za pierwszym razem była pełna msza. W niedzielę.

To niesamowite! A czy byłeś wtedy w stanie w pełni wykorzystać możliwości instrumentu?

Myślę, że może w połowie. Nie dosięgałem jeszcze do klawiatury pedałowej, którą obsługuje się stopami i nie widziałem zza organów, co dokładnie dzieje się podczas mszy. To ważne, by wiedzieć, w których momentach grać. To musiał mi podpowiadać tata, który stał obok.

Skąd w ogóle twoje zainteresowanie muzyką?

Mój wujek jest organistą w parafii św. Jadwigi Śląskiej w Przedmościu. Możliwe, że to rodzinne zdolności. Wujek kiedyś podarował mi też śpiewnik. Taki z nutami. Mogłem się dzięki temu śpiewnikowi uczyć grania nowych utworów.

Szkoła Podstawowa w Borze Zajacińskim chwali się, że ma wśród absolwentów najmłodszego organistę w Polsce. Chwali się zresztą także Katolickie Liceum Ogólnokształcące w Częstochowie, w którym uczysz się teraz. Jak te szkoły wpierały i wspierają twoje zainteresowania w zakresie muzyki?

W podstawówce w Borze Zajacińskim, gdy była msza na rozpoczęcie lub na zakończenie roku szkolnego albo przy okazji jakiegoś festynu, to też ja wtedy grałem. Zresztą grałem różne rzeczy. Teraz w szkole w Częstochowie mamy mszę co tydzień w czwartki. Tam śpiewam w chórze, a czasami też gram na organach piszczałkowych, z góry.

A jak odnoszą się do tego twoi rówieśnicy?

Myślę, że rówieśnicy odnosili i odnoszą się do tego pozytywnie. Nie spotykałem się z sytuacjami, które wskazywałyby, że jest inaczej. Powiedziałbym raczej, że moi rówieśnicy mnie zawsze w tym wspierali.

Zdecydowałeś się na szkołę średnią ogólnokształcącą. A co z edukacją muzyczną?

Powiedzmy, że… w edukację muzyczna jakoś bym nie chciał iść. Zdecydowanie bardziej chciałbym iść na medycynę, na jakiś kierunek medyczny.

To trochę zaskakujące, bo znany jesteś z tego, że wcześnie zacząłeś grać na organach, robisz to nadal, a jednak… Nie chcesz się dalej rozwijać w kierunku muzycznym? Z jakiego powodu?

To nie tak. Rozwijam się w kierunku muzycznym. Choćby w związku z tym, że gram na mszy. Staram się cały czas udoskonalać tę grę podczas mszy jak tylko mogę. Co tydzień. Staram się zawsze wprowadzać coś nowego. A co do nauki, to kiedyś przyjeżdżał też do mnie taki pan, który uczył mnie, ale bardziej takich piosenek rozrywkowych. To był taki repertuar bardziej na wesela czy podobne imprezy.

Grając korzystasz z nut czy przede wszystkim grasz ze słuchu?

Gram i z nut i – w większości podczas mszy – ze słuchu, ponieważ muszę dopasowywać tonację do księdza odprawiającego mszę.

Czy dziś potrafisz grać trudne utwory, korzystające z pełni możliwości organów? Czy na przykład słynna „Toccata” Bacha byłaby dla ciebie wyzwaniem?

Powiedzmy, że byłaby wyzwaniem. Choć jej końcówkę potrafię zagrać – wstawkę melodyjną na końcu tego utworu. Potrafię się dziś posługiwać także klawiaturą pedałową, nożną. Czyli można by to nazwać pełnym wykorzystywaniem instrumentu, jakim są organy kościelne.

Czy występowałeś gdzieś poza nabożeństwami, poza repertuarem muzyki kościelnej?

Występowałem podczas festynów, kiedyś na dożynkach w Przystajni. To była innego rodzaju muzyka niż w kościele.

Jak w praktyce wygląda to, że jesteś organistą kościelnym? W jakim stopniu spełniasz tę funkcję w Ługach Radłach? Czy grasz gdzieś jeszcze?

Gram co niedzielę mszę o 8.30. W razie potrzeby, gdy mam zastąpić panią organistkę, to gram za nią też msze inne, czasem też podczas ślubów, pogrzebów, roczków. To zależy.

Czyli nie ma tu konkurencji między tobą i panią organistką? Nie stworzyła sobie konkurencji?

Nie. Raczej zastępstwo. To po prostu dobry człowiek – osoba, która dostrzegła u mnie talent i postanowiła pomóc.

Czy jako organista grasz gdzieś jeszcze poza Ługami Radłami, gdzie grasz co niedzielę i poza Częstochową, gdzie grasz jako uczeń dla swojej szkoły?

Ostatnio grałem też w zastępstwie w kościele w Przystajni. Organista, który pochodzi z województwa opolskiego, pojechał na ferie, które były tam w innym terminie. Wówczas grałem za niego.

Czy ludzie w Przystajni byli zdziwieni, że grał taki młody organista?

Byli troszkę zdziwieni.

A jakie są twoje plany na przyszłość? Wspomniałeś, że nie wiążesz ich z graniem na organach.

Tak, ale z posługi, z grania do mszy, nie zamierzam rezygnować. Chciałbym się jednak rozwijać w kierunku medycznym. To kwestia tych właśnie innych niż muzyka zainteresowań, które chcę rozwijać. Nie mam tu jeszcze konkretnych planów. Po prostu chciałbym pójść na takie studia.

A skąd właśnie te zainteresowania – ta planowana medycyna?

Interesuje mnie przyroda. Tak ogólnie. Mama jest biologiem. To też takie rodzinne zainteresowanie. Mamy w domu dużo literatury biologicznej. Mama jest kustoszem w dziele przyrodniczym w Muzeum Częstochowskim.

Czy z perspektywy kilku lat, w których zajmujesz się graniem na organach, uważasz że warto realizować takie swoje marzenia? Nawet gdyby ktoś mówił: „poczekaj, masz jeszcze na to czas”?

Zawsze warto realizować marzenia. Nie warto z tym czekać. Myślę, że gdybym nie zaczął grać w wieku 9 lat, to dziś byłoby to dla mnie trudniejsze. Raczej radziłbym, aby zaczynać jak najwcześniej. Warto, bo ja też widzę dużą różnicę między swoim graniem kiedyś i teraz. Na pewno teraz gram też bardziej rytmicznie. Kiedyś grałem wolniej.

Rozmawiamy o muzyce, o organach, o planach na studia. Ale jako nastolatek masz też pewnie różne inne zainteresowania. Na co wystarcza ci czasu?

Tak, mam też inne zainteresowania. Oprócz muzyki i medycyny interesuję się piłką nożną. Bardziej jako widz niż uczestnik rozgrywek, chociaż na lekcjach wuefu gram chętnie. Interesuję się też historią, książkami historycznymi. Poza tym filmami. Chyba nie odróżniam się w tym od innych rówieśników.

Wielu nazwie cię szczęściarzem, bo realizujesz swoją pasję od najmłodszych lat i masz szczęście do osób, które cię wspierają. Czy jest w zakresie muzyki coś ważnego, co chciałbyś jeszcze osiągnąć?

Chciałbym nauczyć się jeszcze wielu nowych utworów. Może właśnie coś ze wspomnianego Jana Sebastiana Bacha? Nie mam na razie innych, bardziej dalekosiężnych planów w zakresie muzyki.

Jakiekolwiek one będą, życzymy ich spełnienia. I dziękujemy za rozmowę.

Również dziękuję.