1
2
previous arrow
next arrow

Osobowość z powiatu kłobuckiego – Julia Bojur

„Każdy musi za siebie zdecydować, czy chce śpiewać. To nie może być plan innej osoby”

Julia Bojur – pochodząca z Zawad dwudziestoletnia utalentowana wokalistka o wyjątkowym głosie. Uczestniczka ścisłego finału edycji Opole 2020 „Szansy na sukces”. Laureatka szeregu festiwali różnego szczebla, która pierwsze artystyczne kroki stawiała w naszym powiecie. Współautorka kilku singli, pracująca właśnie nad nowymi nagraniami – które trafią do słuchaczy już w najbliższych tygodniach.

Wiele osób w młodości śpiewa, ale nie wszystkim starcza talentu i determinacji, by walczyć o miejsce dla siebie na tak zwanym rynku muzycznym. Pani ma na koncie profesjonalne single z teledyskami. Młodzieńcze śpiewanie na szkolnej scenie i nagrywanie w zawodowym studiu to na pewno dwa różne światy. Co niewidocznego dla ludzi kryje się pomiędzy nimi?

To prawda, że wiele osób w młodym wieku śpiewa. I tak samo było ze mną. Moja mama mówiła, gdy byłam jeszcze mała, że pośpiewam sobie, ale potem mi to przejdzie. Nikt wtedy nie przypuszczał, że gdy będę miała 20 lat, to nadal będę chciała to robić. Ja sama też tak na to wtedy nie patrzyłam. To śpiewanie na szkolnej scenie i nagrywanie w zawodowym studio to są oczywiście dwa różne światy. Droga, którą przeszłam, żeby sama zmienić ten poziom, czyli zacząć robić coś więcej niż występowanie tylko na szkolnej scenie, to była dosyć trudna droga. Psychicznie i oczywiście fizycznie, bo to było dużo pracy. Kilka lat temu, kiedy jeszcze byłam w szkole, jeździłam co tydzień na zajęcia początkowo do Łodzi, później do Warszawy. Bywały nawet takie dni, że wracałam do domu w środku tygodnia – pamiętam, że to był czwartek – o godzinie trzeciej w nocy. Na następny dzień oczywiście nie poszłam do szkoły, musiałam więc odrabiać zaległości. Była to ciężka praca. Ale bardzo tego chciałam!

Jak podchodzili do tego nauczyciele?

Nauczyciele bardzo mnie wspierali! W gimnazjum i liceum akceptowali moją pasję i starali się rozumieć nieobecności, które były spowodowane moim hobby. Oczywiście ja też nie wykorzystywałam tego jako immunitetu. Uczyłam się w podróży, podczas drogi na zajęcia. Więc klasówki i testy oczywiście mnie nie omijały. A co niewidocznego dla ludzi kryje się pomiędzy śpiewaniem na scenie szkolnej i tym w profesjonalnym studio? Wydaje mi się, że większych przykrości doświadczyłam na scenie, gdy jeszcze występowałam w konkursach. Wydaje mi się, że tam było więcej nienawiści i zazdrości niż doświadczam aktualnie. Na tę chwilę nie doświadczyłam przykrości w tym troszkę „większym świecie”. Może wszystko przede mną, ale… oby nie to.

Współtworzy pani własny repertuar. Pani single, które notabene można legalnie nabyć w krajowych sieciach dystrybucyjnych, to także pani autorskie teksty. Jakie znaczenie mają dla pani te właśnie utwory – pierwsze we własnej dyskografii?

Pierwszy utwór wydałam od razu po finałowym odcinku „Szansy na sukces”. Był to dla mnie wyjątkowy czas i wyjątkowy okres, bo zaczęłam dostrzegać w sobie samej taka iskierkę. Uwierzyłam na nowo w siebie i w to, co robię! Każda piosenka ma w sobie coś, co sprawia, że są dla mnie wyjątkowe. W szczególności traktuję tak tę trzecią, „Maski”. Ponieważ była ona tworzona bardzo świadomie. Sama pisałam tekst, niesamowicie czułam się w studio i teledysk był nagrywany przy pomocy moich najbliższych.

Pracuje pani właśnie nad nowym singlem. Co dziś już może pani zdradzić na jego temat?

Wkrótce dyskografia się powiększy, więc zapraszam wszystkich do śledzenia moich portali społecznościowych! Na tę chwilę mogę powiedzieć tylko tyle, że ta piosenka otworzy nowy rozdział mojej muzycznej przygody.

W internecie są też próbki pani możliwości, nagrane przez pani nauczycieli. Pokazują siłę pani głosu, jego atuty. Czy to będzie więc coś takiego?

To będzie piosenka studyjna. Tak jak na przykład „Maski”. Jaka będzie? Wydaje mi się, że to już ocenią państwo sami.

Czy w tej chwili ma już pani zaplanowane występy – na tyle, by móc powiedzieć, że w najbliższym czasie zaśpiewa pani również gdzieś w naszym powiecie?

Występy aktualnie nie są zabookowane, ponieważ wszystko się teraz zmienia, można powiedzieć: na lepsze. I dopiero się zaczyna dziać! Mam na myśli nowy repertuar i współpracę z nowymi osobami.

Pytamy o nasz powiat, bo to u nas zaczęła pani występować przed publicznością. Trochę już pani o tym wspomniała, ale czy opowie pani nieco więcej, jak w ogóle zaczęła się pani przygoda ze śpiewem?

Pierwszy swój występ wokalny miałam na komunii. Świętej pamięci ksiądz Edward Bojarski poprosił wtedy moich rodziców i powiedział, żeby mama zapisała mnie na śpiew. Tak wszystko się zaczęło.

Czyli ksiądz zauważył talent i podpowiedział, że warto go rozwijać?

Tak! Zaczęłam naukę w ognisku muzycznym w Kłobucku. Pierwsze próby wokalne i występy były właśnie tutaj, w MOK-u. Z czasem coraz bardziej rozumiałam, że chcę robić to na poważnie, wiązać z tym przyszłość i się kształcić dalej. Zaczęłam wiec występować w konkursach. Pamiętam swój pierwszy konkurs. On odbywał się w Krzepicach. Otrzymałam wtedy wyróżnienie! Nawet mam dotąd tę statuetkę. Cały czas stoi na szafce, która jest w naszym domu. Zaczęło się więc od konkursów powiatowych, potem poprzez wojewódzkie do ogólnopolskich i międzynarodowych.

Takie konkursy są popularne, bo wiele osób w dzieciństwie śpiewa. Jeżeli ktoś faktycznie ma talent, czego potrzeba jeszcze, by nie skończyło się na śpiewaniu podczas szkolnych akademii? Pani na pewno może coś podpowiedzieć tym, którzy też marzą o muzyce.

Przede wszystkim to dziecko powinno chcieć to robić, nie rodzic! Jeżeli chcesz iść dalej i się kształcić, to wszystko przyjdzie etapami. U mnie dobrą decyzją były zajęcia dodatkowe wokalu, gdzie byłam prowadzona przez profesjonalistów. A także występy, gdzie zaczynałam zdobywać doświadczenie.

Występy na scenie, przed publicznością, a także udział w choćby lokalnych festiwalach – czy to ma znaczenie?

Ja osobiście uważam, że konkursy i festiwale są ważne, ale tylko dla zdobywania doświadczenia, poznawania ludzi, pokazywania się. Brałam udział w festiwalach, jeździłam na konkursy po to, by zdobywać doświadczenie na scenie, uczyć się tym bawić i nauczyć się, że ktoś stoi i mnie obserwuje, słucha i oczywiście ocenia. Pamiętam, jak swojej mamie powiedziałam na jednym z konkursów: „mamo, nie bądź jak te mamy festiwalowe”! Czemu? Bo na tych większych festiwalach czasami dzieją się dziwne rzeczy. Ktoś przed występem potrafi oblać cię wodą, koleżanki nagle się odwrócą i zaczyna się nieprzyjemnie. Pamiętajcie, że konkursy to nie tylko nagrody. Wydaje mi się, że dzięki zdrowemu podejściu rodziców dużo osiągnęłam i to im zawdzięczam to, że nadal cieszę się, że to robię i chce to robić.

Czy występy to też taki sposób na pozbycie się tremy, którą chyba większość na początku odczuwa?

Oj, ja cały czas ją mam i wydaje mi się, że ten taki motywujący stres jest potrzebny.

Lista pani sukcesów w konkursach wokalnych, gdy była pani jeszcze nastolatką, jest tak długa, że nie podejmujemy się nawet próby ich wyliczenia. To nie tylko konkursy w naszym regionie. Z sukcesami śpiewała pani też na przykład na Mazurach, a w 2018 roku – w 19. Ogólnopolskim Festiwalu Dzieci i Młodzieży „Tęczowe Piosenki Jana Wojdaka” w Krakowie. Który z tych konkursów i festiwali wspomina pani jako najważniejszy, najbardziej przełomowy czy może taki, który dał najwięcej satysfakcji?

Najwięcej satysfakcji dała mi wygrana w Ogólnopolskim Festiwalu Dzieci i Młodzieży „Tęczowe Piosenki Jana Wojdaka”, ponieważ tam, w wieku 13 lat, zdobyłam niemałą nagrodę pieniężną oraz wygrałam elektryczne pianino – więc, mówiąc z przymrużeniem oka, było to dla mnie jak wypasiony Dzień Dziecka. Na tym festiwalu zawsze czułam się cudownie! Była świetna atmosfera i profesjonalna organizacja. Mimo braku osiągnięć na festiwalu w Koninie – też go polecam, ponieważ jest tam niesamowita atmosfera, duża scena i świetna organizacja. Dużo można się nauczyć.

Piąty kwietnia 2020 roku. Połowa powiatu siedzi przed telewizorami. W popularnej „Szansie na sukces” śpiewają piosenki Zbigniewa Wodeckiego. Najmłodszą uczestniczką jest Julia Bojur z Zawad. Co więcej, choć tego dnia konkurencja jest spora, to nasza rodaczka wygrywa. Jak pani wspomina te chwile?

O jeju! Ja pamiętam, jak oglądałam, a raczej próbowałam oglądać siebie w telewizji. Byłam w szoku, cała w nerwach, ale byłam też dumna z siebie, że się udało! Po odcinku dostałam mnóstwo wiadomości, wsparcia. To było niesamowite!

Nagranie programu było oczywiście wcześniej niż emisja. Ale sam występ tam – jak to pani wspomina?

Pamiętam niewiele, bo była to duża huśtawka emocjonalna i nerwowa. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, jak to będzie. Pamiętam tę adrenalinę przed wylosowaniem numerka – i piosenki do zaśpiewania. Gdy usłyszałam: „Izolda” – byłam szczęśliwa. Bo bardzo lubiłam śpiewać tę piosenkę. Zazwyczaj miałam tak, że zaczynałam śpiewać – i cały stres schodził. Tym razem jednak tak nie było. Cały czas w głowie miałam jakieś myśli, które nie sprzyjały. Ale na pewno jedna myśl była w stylu: „ryzykuj i zaśpiewaj końcówkę na wyższym dźwięku”. Nie wiedziałam co robię. To był czysty spontan.

Spodziewała się pani, że to panią wybiorą jurorzy?

Totalnie nie. Miałam bardzo mocną grupę. Nie oczekiwałam tego. Pamiętam, jak popłakałam się ze szczęścia, że w ogóle się dostałam.

Wkrótce potem był finał z szansą na występ w Opolu. Tam trafiła pani do grona trójki najlepszych. W „Szansie na sukces” przez lata brało udział kilka osób z naszego powiatu. Ale nikt nie doszedł tak wysoko. Jakie emocje towarzyszą konkursowi, który potencjalnie może zmienić w życiu artystycznym w zasadzie wszystko?

Odcinek finałowy to były te same emocje, co w tym z kwietnia, ale pomnożone razy dwa. Ponieważ był to odcinek na żywo! Chciałabym więc jeszcze raz podziękować za głosy widzów z naszego powiatu, które doprowadziły mnie do tej finałowej trójki! Pamiętam, że nie byłam zadowolona z występu w ścisłym finale.

Chyba piosenka nie była dopasowana do pani głosu. Nie eksponowała go.

Wylosowałam piosenkę w męskiej tonacji, której bardzo nie chciałam wylosować. Gdy już usłyszałam tytuł, byłam załamana. I nie wiedziałam, co zrobić, by to brzmiało. Trochę się poddałam, gdy to usłyszałam. Ale cóż.

I tak nikt z naszych stron nie był tak blisko wygranej w finale. Szkoda, że los trochę nie pomógł. Zresztą tego dnia wygrał tak naprawdę zawodowiec…

Wygrał super chłopak z świetną energią.

Jasne, ale kibicowaliśmy pani!

Dziękuję bardzo. Co ciekawe, nigdy nie obejrzałam odcinka finałowego. I raczej tego nie zrobię. Jakoś się nie złożyło, żeby obejrzeć cały od początku do końca. Widziałam swój występ z panią Alicją Majewską oraz z panem Sławomirem Uniatowskim. Natomiast tego „felernego” nie zobaczyłam.

Tego rodzaju programy telewizyjne zwykle wiążą się z zasadą zachowania tajemnicy co do tego, jak to wygląda od kuchni. Czy jest coś, co jednak może pani opowiedzieć – a co najbardziej zaskakuje uczestnika, który wcześniej oglądał taki telewizyjny konkurs wokalny tylko na ekranie telewizora?

Wydaje mi się, że nie mogę zdradzać takich szczegółów. W każdym razie nagranie poszło sprawnie.

Co daje udział w takim programie? Dla kogoś, kto śpiewa tylko dla siebie, bliskich i znajomych to szczyt marzeń, coś bardzo trudno osiągalnego. Ale taki sukces, tę pierwszą rozpoznawalność, od miejsca na zawodowej scenie muzycznej też zapewne dzieli jeszcze spory dystans?

Wydaje mi się, że taki program daje dużo świadomości i otwiera człowieka na „nowe”. Dużo zmienia się na scenie lokalnej po takim programie, co cieszy! Mieszkańcy z pobliskich miejscowości zaczynają cię dostrzegać i poznają twoje imię. Przede mną jeszcze długa droga. Ale – oby łatwa i przyjemna. Do tych wielkich, polskich scen. Trzymajcie kciuki!

Trzymamy! A jak pani by to ujęła: co jest potrzebne, by osiągnąć sukces – ale nie tylko artystyczny, a również w zakresie rozpoznawalności przez publiczność. Taki, który z pasji pozwoli uczynić pracę?

Wydaje mi się, że warto zainwestować swój czas, aby promować swoją twórczość w social mediach. Ponieważ w tych czasach to one są najszybszą drogą do tej tak upragnionej przez niektórych rozpoznawalności. To prawda, że rozpoznawalność jest ważna i daje wiele możliwości.

Jak pani chciałaby widzieć rozwój swojej muzycznej przygody w tym roku? Jak w najbliższych latach? Co jest tym celem nie na tyle skrytym, by mogła pani o tym powiedzieć?

Jestem ogromnym marzycielem! Ten rok może okazać się przełomowy, wiec życzę sobie wiele wydanych piosenek, życzę sobie, żebym usłyszała siebie w radio i życzę sobie dużo radości z muzyki! Jeżeli będzie dane mi więcej, to będę w niebie! Ten nowy rozdział wkrótce się zacznie, wraz z nową piosenką, którą już wkrótce usłyszycie.

Życzymy pani realizacji tych planów. I dziękujemy za rozmowę.

Dziękuję.