Sesja rady gminy, która odbyła się 19 października w Zawadach, w dużej części poświęcona była podejmowaniu decyzji związanych z miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego.
W czasie obrad radni głosowali nad uwagami zgłoszonymi do planów zagospodarowania przestrzennego wybranych obszarów w Rębielicach Królewskich i w Kamieńszczyźnie. Pewnej liczby zgłoszonych do tych planów uwag nie uwzględniono – i głosowanie radnych służyło podtrzymaniu stanowiska wójta w tym względzie.
Warto tu przypomnieć, że w poprzednich latach wokół tematu planów zagospodarowania przestrzennego było nieco napięć społecznych i spraw formalnych procedowanych przez samorząd. Przede wszystkim mieszkańcy zgłaszali wówczas swoje zastrzeżenia odnośnie do niektórych planowanych inwestycji i oczekiwali, że samorząd do ich realizacji nie dopuści – gdyż w opinii mieszkańców miałoby to prowadzić dla niekorzystnych dla miejscowości konsekwencji. Możliwości formalne były tu jednak ograniczone tym, że dla sporego obszaru gminy wcześniej nie przygotowano żadnych planów zagospodarowania przestrzennego. A uruchomienie tych procedur w momencie, gdy pojawił się ów swego rodzaju konflikt interesów, spotkało się ze zrozumiałymi i różnorodnymi formami przeciwdziałania ze strony zainteresowanych inwestowaniem. W tej historii było zresztą kilka zwrotów i kilka ważnych wydarzeń, które na ogół są zainteresowanym mieszkańcom znane i stąd nie przytaczamy ich szerzej. Mając na uwadze także złożoność tego zagadnienia, wykraczającą poza ramy artykułu.
Obecnie w gminie pochylano się więc nad uwagami zgłoszonymi do planów zagospodarowania. Wywiązała się też podczas sesji dyskusja pomiędzy wójtem gminy i kilkoma radnymi, która poniekąd pokazuje, że zajmowanie się planami zagospodarowania jest tu dążeniem przede wszystkim do formalnego uporządkowania tych kwestii. A z drugiej strony dowodzi, że nadal są tu obecne różnice zdań i interesów, a i pewne emocje.
– Dlaczego nie uwzględnił pan uwag zgłaszanych do planów zagospodarowania? – pytał wójta radny Andrzej Sołtysiak.
– Główny powód jest taki, że plan zagospodarowania przestrzennego powinien być w całości spójny z przyjętym przez nas studium uwarunkowań z 2020 roku. Studium zostało przyjęte większością głosów. Plan jest teraz jego odzwierciedleniem. Gdyby tak nie było, plan zostałby uchylony – wyjaśnił wójt Jan Kowalik.
Innymi słowy: zgłoszone uwagi zostały uznane za takie, które nie mogą być uwzględnione z powodu niezgodności ze studium. Ale sprawa ma też społeczne tło – co pokazała dalsza wymiana zdań.
– Gdy rozpoczęto przygotowania do planu zagospodarowania, był zupełnie inny czas. Teraz wszystko się zmieniło. Wtedy może było to robione dla dobra mieszkańców, a dziś w większości do zła mieszkańców – ocenił radny Sołtysiak. – Plan ogranicza prowadzenie jakiejkolwiek działalności przemysłowej. Oczywiście nie jestem za działalnością przemysłową pod czyimiś oknami. Ale z dala od zabudowań nie powinna być ona ograniczana – dodał radny.
Radny dodał, że według jego wiedzy wielu mieszkańców Kamieńszczyzny jest niezadowolona z proponowanej formy planu zagospodarowania.
Wójt w odpowiedzi wyraził spore zdziwienie tym stanowiskiem i powątpiewanie, by owych niezadowolonych rzeczywiście było wielu.
– Wiadomo, czym kierowaliśmy się, przystępując do tego planu i dziwi mnie teraz pana podejście. Nieuchwalenie tego planu i tak będzie się wiązać z zapłaceniem za niego tych 80 czy 90 tysięcy, pan może takie pieniądze łatwą ręką rozdawać, moim zdaniem nie jest to uzasadnione – zaczął Jan Kowalik. – Mówi pan o większości mieszkańców Kamieńszczyzny, a do planu zgłoszono 6 uwag. Myślę, że to nie stanowi większości mieszkańców. W Kamieńszczyźnie są tereny pod farmy fotowoltaiczne. Ograniczamy jedynie produkcję do dużych jednostek produkcyjnych jeżeli chodzi o trzodę chlewną. Nie wiem, czy pan to sobie dobrze przypomina, ale były sytuacje związane z protestami mieszkańców Kamieńszczyzny odnośnie do budowy tuczarni. Jeśli panu nie przeszkadza tuczarnia na 200 dużych jednostek, to może pan tak sądzić. Ale większość mieszkańców wtedy, że jest to uciążliwe i że to przeszkadza. I to dlatego przystąpiliśmy do opracowania planu – podkreślił wójt.
– Plany zagospodarowania mają swoje wady i zalety. Bez nich mieliśmy większą swobodę budowania, ale z drugiej strony było ryzyko, że mogą powstawać niepożądane dla nas obiekty, z którymi walczyliśmy w poprzednich latach – przypomniał wiceprzewodniczący Łukasz Tasarz. – Na swobodzie, gdyby planu nie było, skorzystałoby może kilka osób, które mogłyby budować co by chciały i gdzie, ale gdyby te obiekty powstały, więcej osób by na tym traciło – dodał.
Radni w swej większości nie mieli większych wątpliwości i zaakceptowali stanowisko wójta w zakresie odrzucenia złożonych do planu uwag. Co do samej idei doprowadzenia do końca procedury planu wójt wyraził się jasno: jest to realizacja wcześniej zgłaszanych przez mieszkańców postulatów. Dodajmy, że jak każda decyzja podejmowana na forum samorządu, także i tam podlega przewidzianym prawem procedurom odwoławczym. Daje to szansę każdemu na dochodzenie swoich praw i obronę interesów aż do wyczerpania możliwości prawnych. Gminy, jako samorządy demokratyczne, zwykle kierują się w takich przypadkach stanowiskiem większości mieszkańców, reprezentowanych też przez radnych.